Młoda kirgijska kobieta walczy o przetrwanie w Moskwie, pozbawiona jakichkolwiek praw, człowiek żebrak desperacko szukający pracy. Jak szczur zapędzany w kozi róg, ciągle udaje jej się uciec, ciagle wydrapuje pazurami kawałeczek nadziei. Wszystko to robi z krwawiącą macicą i piersiami, które rozsadza mleko, bo dziecko ich nie ssie. A Moskwa puszy się Jaguarami, futrami, Guccim, a pomiędzy tym ludzie niższej kategorii wyrywają sobie co mogą. A opady śniegu są tego roku nadspodziewanie duże.
Ten film jest wstrząsający, przewalcował mnie doszczętnie. Najmniejszy człowiek walczący o przetrwanie. Macierzyństwo, niechciane, przemocowe, chowane za zasłonką w składziku ze środkami czystości.
Suka, której szczeniaki ssą mleko z ociekającego krwią podbrzusza.
Przypomniał mi trzy tytuły: „Syn Szawła”, „Hristo”, „12 i ani jednego mniej”
Film obowiązkowy i bolesny.
Tytuł oryginalny: Ayka
Reżyseria: Sergei Dvortsevoy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz