Osada górnicza w środku lasu. Nędza z bidą, monotonna, ciężka praca. Dwóch braci, silna relacja, młodszy nie do końca przystosowany. Kocha się w panience z okienka, pędzi bimber i sprzedaje go kolegom w pracy. Uczy się obsługi karabinu przy filmikach z internetu. Dyrektorem fabryki jest Putin. Natura bezwględna tak jak ludzka dżungla. Samotność, marzenia o wyjątkowości, pragnienie miłości.
W rytmie pracujących maszyn, uderzeniach kilofów, padającym deszczu, ciszy pokrywającego wszystko śniegu. Trochę "Stomp", trochę symfonia. Piękne, industrialne kadry. Intensywne relacje międzyludzkie, cielesność. Wciągający, hipnotyzujący, piękny, dziwaczny, trzymający w napięciu.
„Czy ty musisz być taki ponury?!”
„Sam jesteś ponury, tylko jesteś zbyt nudny, żeby się zdać sobie z tego sprawę”
Wykorzystam Marcina Pietrzyka z Filmwebu: „Enigmatyczna krzyżówka artystycznego happeningu i dokumentalnej surowości”. Zdecydowanie tak :)
Dla mnie rewelacja, spędziłam 100 minut w cudownej, malutkiej sali Ingrid w Muranowie, prawie sama. Polecam zdecydowanie, albo się zachwycicie, albo wścieknięcie „o co tu kurwa chodzi?!”, ale i tak pozostawi w was ślad pamięciowy :)
Islandia, 2017
Reżyseria i scenariusz: Hlynur Pálmason
Obejrzane 17 czerwca w kinie Muranów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz