Samotna kobieta zasklepiona w słoiczku swojej zamkniętości, ogląda życie przez szybę.
Czasem podchodzi do bliskich, ale są to malutkie okna komunikacji. Wypowiada do nich zdania, oni odpowiadają, ale daleko tym rozmowom do bliskości. Wokół niej jest cisza, przerywana czasem poprawną rozmową, grzecznymi uśmiechami, a potem wraca do siebie, w tej ciszy brzmią stare hity i śpiewa je z zaangażowaniem, tak jakby miały wystarczyć za prawdziwe otwarcie.
Nocami chodzi tańczyć do barów dla ludzi w średnim wieku z tymi samymi hitami, teoretycznie szaleje, ale jej ruchy to wciąż ten sam zestaw ograniczonych, kwadratowych gestów, tak jakby żyła w metalowym szkielecie, który ma bardzo mały zakres wygięcia.
Jej serce ma możliwość tylko maluteńkiego otwarcia, cała reszta przewala się w środku i wylewa się na wierzch w momentach zderzenia z czymś mocnym, jak np córka, która wylatuje do Szwecji na zawsze. Na jej drodze staje mężczyzna, który żyje w zupełnie innej klatce i tak jak ona nie może mniej wyjść.
Przez cały film kobieta usiłuje pozbyć się kota sfinksa, chudego szkieletorka bez sierści, z jednym wyrazem pyska, okropnie ją ten kot drażni, a są trochę podobnymi istotami, tylko kot nie udaje, że wychodzi ze skorupy, tylko sobie w niej grzecznie mruczy.
Absolutnie niesamowici w swoich rolach Julienne More i John Turturro. Pierwowzór filmu to chilijska Gloria tego samego reżysera.
Wg opisów, które widziałam to jest film o kobiecie w okresie menopauzy, której się wciąż chce, ja nie zauważyłam, żeby to było o tym :)
Skojarzenia filmowe: Fantastyczna kobieta i Święta rodzina
Reżyseria: Sebastián Lelio
USA, Chile 2018
język angielski
Obejrzane na Netflixie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz